Lewandowski od lat jest krytykowany przez polskich kibiców za grę w reprezentacji po każdym meczu, w którym nie strzeli bramki. Mówi się o jego braku zaangażowania czy skupieniu na rozgrywkach klubowych. Tymczasem w klubach Polak pokazuje, że nie chodzi o brak zaangażowania, a o to, jakich ma partnerów do gry. W ostatnim czasie coś się jednak popsuło.
Odejście Roberta Lewandowskiego z Bayernu Monachium
Kapitan naszej reprezentacji odchodził z najbardziej utytułowanego niemieckiego klubu w nie najlepszej atmosferze. Głośno mówił o chęci odejścia i postawił właściwie właścicieli Bayernu pod ścianą. Było wiele głosów mówiących o tym, że Lewy powinien pozostać w klubie, bo nie przesadza się starych drzew, że w Monachium zasługuje na pomnik, a zmiana klubu może być ryzykowna. Polak postawił jednak na swoim i chciał spróbować czegoś nowego.
Wybór Barcelony był ryzykowny dla obu stron. Lewandowski jest przyzwyczajony do sukcesów klubowych, a Barcelona przechodziła (i przechodzi nadal) kryzys finansowy, było więc niemal pewne, że dla Polaka, któremu zostało maksymalnie kilka lat gry, może to być skazanie na brak trofeów. Z kolei dla Dumy Katalonii ryzykiem było inwestowanie dużych jak na swoje możliwości w tym okresie pieniędzy w zawodnika, który nie jest już najmłodszy. Wszystko mogło się udać lub skończyć kompletną klapą.
Lewandowski wchodzi z drzwiami do LaLiga
Polak fantastycznie rozpoczął swoją przygodę w Barcelonie, stając się z miejsca jednym z najlepszych piłkarzy w lidze. Nikt nie miał wątpliwości, jak dobrym zawodnikiem jest Lewy, a jednak to, jak dobrze otworzył sezon, było pozytywnym zaskoczeniem. Natychmiast odnalazł się w klubie i strzelał bramki niemal w każdym meczu. W przerwie w rozgrywkach spowodowanej MŚ w Katarze Lewandowskiego oceniano różnie. Z jednej strony za styl cała kadra była oceniana źle, z drugiej nasi piłkarze wykonali cel, czyli wyszli z grupy, a nasz kapitan zdobył upragnioną, pierwszą bramkę na MŚ.
Spadek formy Lewandowskiego
Po powrocie do rozgrywek klubowych w styczniu coś się jednak popsuło. Skuteczność spadła, a cały zespół Barcelony zacząć grać nieco słabiej. Ostatecznie mimo trzech porażek zespołu w pięciu ostatnich kolejkach Blaugrana zdobyła mistrzostwo Hiszpanii wyprzedzając o 10 punktów Real i o 11 Atletico Madryt. Sam Lewandowski mimo słabszej skuteczności w drugiej połowie sezonu dociągnął do tytułu króla strzelców, zdobywając w lidze 23 bramki. O 4 więcej od Karima Benzemy i 7 więcej od Joselu. W całym sezonie w 46 meczach Polak zanotował 33 bramki i 8 asyst, co jest oczywiście imponującym wynikiem, ale jeśli wzięlibyśmy pod uwagę tylko drugą połowę sezonu, byłby to już wynik dużo słabszy.
Jaka jest przyszłość Lewandowskiego?
Od początku sezonu Lewemu dużo bliżej do formy z drugiej połowy poprzednich rozgrywek, niż do ich początku. Póki co strzela bramki w co drugim meczu i dorzuca asystę raz na trzy spotkaniu. W dalszym ciągu jest to oczywiście dobry wynik, ale zarówno w statystykach, jak i na boisku widać, że forma powoli, ale systematycznie spada. Kontrakt z hiszpańskim klubem obowiązuje do końca sezonu 2025-2026, ale najbliższe okienko transferowe może być ostatnią szansą dla klubu na zarobienie na Lewandowskim, a dla niego samego na podpisanie dobrego, kilkuletniego kontraktu.
W jakiej lidze Lewandowski zakończy karierę?
Problem w tym, że jeśli dojdzie do takiej sytuacji, jest mało prawdopodobne, że po naszego kapitana zgłosi się jeszcze jakiś czołowy europejski klub. Oczywiście to nadal znakomity zawodnik, ale już zupełnie nie perspektywiczny i mający najlepsze lata kariery za sobą. W tej sytuacji rozwiązaniem mogą być dwa kierunki, bardzo ostatnio popularne – arabski i amerykański.
Oczywiście dzisiaj niczego jeszcze nie możemy być pewni, ale obserwując bodaj najlepszego polskiego piłkarza w historii (chociaż oczywiście nie jest łatwe porównywanie graczy z różnych epok), powinniśmy doceniać każdy dobry mecz naszego napastnika, bo na europejskim podwórku mogą to być już jego ostatnie chwile. Jest to też ważny moment dla Reprezentacji Polski – kiedy gramy na jednego napastnika, wciąż jest nim Lewy, kiedy na dwóch, bywa różnie, a przyszedł chyba czas, żebyśmy wiedzieli, kto ma w naszej reprezentacji być drugim napastnikiem, a już niedługo, niestety, prawdopodobnie pierwszym.